wtorek, 10 maja 2016

A taki piękny dzień się zapowiadał do momentu aż ...

Dzisiaj pobudka rano w domu. Synek lata już od samego rana. Półświadomie leżąc na łóżku słyszę szczęśliwe tata i tata. W końcu synek przychodzi, jakoś się stało że dzisiaj pozwolił mi pospać dłużej. Zawołałem go na łóżko, porozmawiałem, miał uśmiech na twarzy, ja także pełna nieskryta radość :) niczym sen o niebie i radości gdzie nikt mojej pełnej radości nie może mi odebrać. I tak się bawimy na łóżku rozmawiamy i beztrosko śmiejemy z synkiem. Myślę jak tak dalej pójdzie to będzie piękny dzień. Niestety żona przyszła do pokoju i złym złowrogim nastawieniem szybko chciała odmienić moje radosne serce. Przypomniała mi się silna myśl, dzięki której zacząłem sobie uświadamiać to że robię czynności, którzy narzucają mi inni...


Zrób to zrób tamto. Ostatnimi czasy otrzymałem łaskę poznania tego problemu. Mianowicie często od dwóch najbliższych osób, które obwiniam o moje niepowodzenia i problemy i od których chcę uciec jak najdalej, słyszę co mam zrobić. To normalne że ktoś mi powie wynieś śmiecie, zrób zakupy, posprzątaj po sobie. Ale ten tryb rozkazujący działa na mnie jakoś inaczej niż tylko prośba. W moim mniemaniu, zostałem tak wychowany i nauczony, że jeżeli ktoś powie wynieś śmiecie, to tak jakby ktoś podjął za mnie decyzję abym ja wyniósł śmiecie. Więc nie patrząc na własne sumienie i przekonania, zgadzam się tak jakby na decyzję podjętą przez kogoś. No i to tak się cięgnie już długo. A to link do strony z psychologami z całego kraju.

Doszło do tego stopnia że ktoś mi się zapyta czy wyniosę śmieci, to dla mnie już samo pytanie jest tym że ktoś podjął za mnie decyzję. Oczywiście zawdzięczam to mojemu ojcu, który jeżeli coś mu się odmówi to reaguje bierno-agresywnie lub agresywnie i wtedy jest we mnie ogromnie poczucie winy że aż czuję jakbym miał cegłę bezpośrednio na pracującym sercu. Przychodzi tata i mówi zrób, zrób tamto, a mi jest ciężko się przez to przebić i na skutek sugestii podjąć swoją decyzję. 

Na pewno ma także wpływ zachowanie mojej żony. Jeden z przykładów. Kiedyś byłem chory, gorączka itp. Żona przyszła do pokoju i mówi przebież się. I ja nie chciałem się przebrać ponieważ chciałem pomyśleć czy to ja chcę się przebrać i podjąć decyzję na podstawie tego co czuję. Ona nie dała mi nawet 5 sekund na pomyślenie tylko agresywnym tonem głosu ponawiała pytania rozpoczynając słowa poniżenia w moją stronę. Skończyło się tak że płakałem leżąc na łóżku a ona zdzierała ze mnie ubrania na siłę... masakra.

No ale wracając do tematu. Od rana pilnowałem się aby każda obca sugestia była interpretowana i analizowana pod kątek podjęcia własnej decyzji, a nie żebym robił jak tylko ktoś coś powie. To podobnie jak jest jakiś biedny chłopak w szkole i grupka innych rówieśników zbierze się i będzie rozkazywała biednemu chłopcu robić różne głupie rzeczy, a on będzie wykonywał to i tamci będą mieli z niego polewkę myśląc że ten chłopiec w ogóle nie ma uczuć. Właściwie widzę że te dwie osoby nie szanują moich uczuć, które mi rzucają dziennie po dziesiątki sugestii co mam robić jak się zachowywać. O dziwo tych dwójkę nie cierpię. Inni którzy szanują mnie jak moi współgrający z zespołu muzycznego, którzy mi nie sugerują jak mam żyć, tylko mnie akceptują takim jakim jestem. Im zależy aby atmosfera była miła a nie żeby kogoś zmieniać, osądzać i oceniać. Czyli jestem oceniany, osądzany i nieakceptowany przez żonę i ojca. Do takiego wniosku dochodzę. I mam dwa wyjścia, albo ich porzucić i oddalić się w niewiadomą bez pieniędzy i zostawiając najwspanialszą radość chodzącą po tej ziemi czyli syna, albo dalej współżyć z tymi co mnie obrażają, nie akceptują, osądzają i próbują zmieniać. Swoją drogą potrafię się zmienić po 10 godzinach przebywania z osobami z mojego zespołu, natomiast po 5 latach prób zmiany przez moją żonę i ojca czuję się jak śmieć.

Uf. Chciałbym się odciąć od żony i ojca i przebywać z ludźmi którzy siebie nawzajem akceptują i szanują uczucia. Chciałbym też aby mój syn odnalazł takich kolegów i koleżanek, którzy będą go akceptować takim jakim jest i że nie będzie musiał się zmieniać żeby krakać jak i wrony.

To jeszcze dopiszę o co chodziło że miał być piękny dzień. Dzisiaj w pracy podchodzę do kasy aby wypisać paragon dla klienta. Tata mówi pisz sobie, a ja bez pomyślunku rzuciłem się z łapami w kierunku kasy fiskalnej i nagle zgłupiałem. Zdenerwowałem się że znów bez pomyślunku robię to co ktoś mi zasugerował. Ale pisząc ten tekst, około piętnaście minut po tej akcji, czuję się lepiej i ta cegła spadła z serca bo przynajmniej wiele sobie tutaj wyjaśniłem.


Zadania rozwijające Ducha na dziś:
  • zakup nowenny pompejańskiej na androida
  • zakup audiobooka o asertywności
  • zakup audiobooka z nauką angielskiego